piątek, 24 maja 2013

Kochana Trójko

Kochany Rządzie,

Posłuchałem se o gospodar-ce. Złapałem przekaz głosowy poprzez radio, na falach UKF 99,1 - to Wasze radio, Trójka, nie wyprzecie się, podpisane: "Polskie Radio".  I chciałem pogratulować audycji o gospodarce. Miło, że są audycje, które takim laikom jak próbują tłumaczyć otaczającą nas rzeczywistość.

Proszę o wybaczenie polszczyzny, ale jakież to kurwa fascynujące wszystko! PKB musi się podnieść o 3%, żeby gospodarka ruszyła!! No i będzie bezpieczniej na przejazdach kolejowych!! Hip hip hura!Dzięki billboardom ostrzegającym o niebezpieczeństwie na przejazdach kolejowych - że śmierć Polaka w ostatecznym, nomen omen, rozrachunku kosztuje Państwo Polskie 2 mln zł, więc się opyli, wszyscy będziemy na plusie! I to wszystko tak bez żadnego komentarza, że to nie jest może najnormalniejsze, przeliczać życie człowieka (Polaka, to ważne) na pieniądze.. I ciągle to samo memłanie wyssanych z Excela procentów, stóp i chuj wie czego jeszcze przez tych samych "ekspertów", według których wydawanie co roku 150% budżetu zupełnie nie przeszkadza. Bo gdyby przeszkadzało, to by coś z tym zrobili, nie? 14% bezrobocie... To z czego żyje te 2,5 mln ludzi? Jedzą glebę? A może reszta to kryminaliści? Nie, tych jest niewiele ponad 1 mln.. Ile to kosztuje Państwo Polskie i czy wyniki tych rachunków nie przyczyniły się do emigracji naszego rządu do biura przy Ciupagi 1. A, nie, wróć. Wy możecie udupić miliardy złotych, bo to nie Wasze. Wy macie pieniądze z Kosmosu. Nie ode mnie przecież..

Tymczasem, in real life, jak próbuję sobie spokojnie pracować i żyć, to mnie ciągle do tego zniechęcacie. Wezwania do zapłaty, mandaty, kary, odsetki, windykacje, kontrole, telefony od miłych pań, że zalegam 35 zł. Oczywiście wszystko z mojej winy, ja wiem. Porządny obywatel powinien w pierwszej kolejności odłożyć kasę w ZUSie na emeryturę, by dumnie umrzeć z głodu tutaj, dzisiaj. I wszystko tylko dlatego, że takich jak ja, dumnie kiedyś nazywających siebie "freelancerami" (teraz każdy musi udawać prezesa własnej firmy, najczęściej jednoosobowej, gdyż frilans jest passe) jest najwięcej. I my się boimy podpaść, martwi nas słowo "windykacja" czy "komornik", na słowo "pozbawienie wolności" mamy pełne gacie, bo kochamy wolność.

W przeciwieństwie do podmiotów większych nas nie chroni nic, sami odpowiadamy za swoje biznesowe życie wszystkim, co nasze, lub co zostanie za nasze uznanie. W ostateczności nawet możemy wylądować w pierdlu. Więc cisnę, żeby utrzymać 2,5 mln nierobów i jestem zmęczony, więc przełączam się na inną stację, żeby posłuchać kolejnej pary klawych prezenterów (taka moda, musi być dwójka, wtedy nie ma ciszy w radio i debile się cieszą, bo Kuba, bo Szulim, bo Tymon), ale po ich pierdoleniu na antenie nie boli mnie tyłek (tylko zęby, ale to inna historia;).

Na koniec - ja Was lubię. Wszystkich. Po prostu martwię się tymi, którym powoli puszczają nerwy.

Pozdrówcie chłopaków z BOR,
Łukasz Sheben Jedynasty

piątek, 2 listopada 2012

A mogłem zostać sławnym bramkarzem - dzienniki Jedynastego

Złamana kariera polonistyczno-piłkarska wyłania się z pierwszych stron dziennika Łukasza Jedynastego. To dzieło, które w całości nigdy nie ujrzy światła dziennego (choćby skały srały), powstawało w latach rozszalałego górnolotnego debilizmu autora - skromnego poety-pasterza z małej ojczyzny pod Suwałkami.

Oryginalna pisownia (skonwertowana z Amigi 500) wiernie odtwarza niuanse osobowości Jedynastego, ukazując całokształt jego poranionej ścierniskiem duszy i dupy. Dobrze, że takie znaki istnieją, że zawsze można zajrzeć, spojrzeć i pomyśleć, jakim kretynem się było. Nie, żeby człowiek przesadnie mądrzał od liceum, nie, nie, ale na pewno innymi słowami opisuje świat.

Zapraszam do lektury, są osoby trzecie bez wiedzy i zgody ;)

    06-10-98

   
        Dzisiaj  rozpoczynam   pisanie   tego  pamiętnika.   Miałem  zamiar czytać "Potop"  Sienkiewicza,  ale  nie  chce mi się.  Żygać mi się chce na samą myśl  o  czytaniu  czegoś, co mam więcej niż 1300 stron.  Zaraz ile ma "Potop"?   Około  1350.   E,  nie.   To  nie  dla  mnie.  Lepiej przeczytam początek,  streszczenie  i  koniec i obejżę sobie film.  W razie gdybym nie zdał   matury,   przypomnę sobie   kiedy   to  nie  przeczytałem  wypocin Sienkiewicza.   Oczywiście,  żartowałem,  bo  zdam  maturę z palcem w nosie (optymizm rules!). Tęsknię za nią ciągle, kurwa :(

    Wed Oct  7 21:29:01 1998


        Obrobiłem  już  prawie 400 stron "Potopu".  Wiecie co?  Nawet fajny jest.   Ciągle myślę o Melissie.  Dlaczego mam się tak męczyć?  Przecież... Ale  co ja będę się rozpisywał.  Jutro gramy mecz z klasą III a (bramkarz - Starukiewicz,  obrona  -  Kulikowski,  Fatyga,  pomoc  -  Tez, Proć, atak -
Gerbszt,  Kurzelewski).   Będzie  to  niesamowicie trudny mecz. Będę starał się dać z  siebie  wszystko.   Przecież wygraliśmy  cztery mecze na cztery, więc  nie  wolno  zmarnować takiej  pięknej  statystyki.   Jestem  jedynym bramkarzem,  który strzelił bramkę (i to nie samobójczą:).  A tak wogóle to
skład  naszej  drużyny  przedstawia  się następująco:  w bramce stoję ja, w obronie  Łukasz  Gruszka  i  Artur Piotrowski, jako defensywny pomocnik gra Romek  Jedenasty, a w ataku grają Adam Piwnikiewicz i Dawid Renc.  Puściłem już  7  goli, a strzeliliśmy 17 bramek. Najgorszy mecz w moim wykonaniu był
to mecz nr 2 z jedną z klas pierwszych.  Prowadziliśmy 2:0 i wtedy puściłem dwie szmaty.  To były jedyne strzały przeciwników na naszą bramkę, a ja nie obroniłem.   Oczywiście  wszyscy  niezbyt  mi  ufali.   Nie  dziwię się im. Ostatni  mecz  to  był "mój" mecz.  Wiem, że zabrzmi to bardzo nieskromnie,
ale  byłem  filarem  drużyny.  Wreszczie poczułem się dowartościowany przez drużynę  i mogłem usłyszeć "brawo bramkarz", a nie "no nieeeee...  Sheben". Mam  nadzieję,  że  jutro  zagram  no  dobrym poziomie, bo jeżeli nie to po prostu przegramy.  Od bramkarza naprawdę zależy bardzo wiele.  Jeden błąd i po  meczu...   Ale bredzę. Myślę o niej, jest piękna...

    Thu Oct  8 22:11:14 1998


        Dziś  miałem   pietra  przed  meczem  z  III  a.   Ale  wygraliśmy! Prawdę mówiąc  dałem ciała.  Prowadziliśmy już 2:0, ale jeszcze w pierwszej połowie  Grzesiek   Proć  strzelił  bramkę   kontaktową.   Już na początku drugiej  połowy  Bydło  UTD  (czyli  my!)  wieźliśmy  III a z wynikiem 3:1. Niestety  FC  Klekuty  wyrównali  (między  innymi  dzięki  mojej  bramce samobójczej  -  chociaż nie  jestem  pewien,  czy do końca był to samobój). Potem nawet prowadzili 4:3, ale końcówka nalażała do nas.  Wygraliśmy 5:4 i jesteśmy drugą drużyną w szkole (nasz bilans to 5 wygranych w 5 meczach, 22 bramki  strzelone  -  11  straconych).   Po prostu jesteśmy najlepsi (hehe, szczęście  się  ma - ale jak wiadomo, szczęście sprzyja lepszym). Śniłaś mi się. Jezioro, ja, ty. Przyśnij mi się jeszcze raz. Dobranoc.

piątek, 26 października 2012

Grucha, my Friend...

Grucha, Mgiełka i ja (Gdańsk, 2001)
Miałem w liceum jednego przyjaciela. Takiego prawdziwego. Takiego, który oddałby ci nerkę, pół wątroby i zasłoniłby cię piersią w razie ataku wściekłej wiewiórki. Spędzaliśmy z Łukaszem w piździec czasu razem (nie było internetu), co w sumie dziwne jak na dwóch heteroseksualnych nastolatkich chłopaków. Pierwsze poważne miłości (do dziewczyn, przysięgam;), problemy ze starymi - wszystko to przerabialiśmy razem. Ale i tak najlepsze były głupawki... Kto zna, ten zna - kto nie, trudno, nie będę o tym pisał przecież.

Wymienialiśmy się swoimi "poetyckimi" tworami (cudzysłów bardziej z uwagi na grafomanię własną). Odzyskując dane ze starego dysku z Amigi, natknąłem się na kilka wierszy Łukasza (wszystkie po angielsku, bo Gruszasty był fanem angielskiego), więc wrzucam tutaj. Bo to pewnie jedyna kopia. Grucha, nawet jeśli miał gdzieś swoje kopie, to hasła do plików zabrał ze sobą w dniu, kiedy od nas odszedł. Nagle i bez sensu.

Pierwszy wiersz z tego małego zbioru - "Between" - spisałem z pamięci, prawdopodobnie nie istniała wersja pisana. Do dzisiaj. Reszta skopiowana wprost z amigowych plików .txt. 
 
Betweeen

Between the way of madness
and destiny
and you never know which one you choose
and you'll never know which one you loose

 Ever

 I never forgot what life done for me
 abyss of pain was my infiniteness
 whole life was searching an unintelligible
 light of  existence in suns of  careless humans

 Essence

We live for death
 but unavoidable
 is the gate for our revival

 Found

Searching for proof
 this is our employment
 but why we forgot
 about thinking of ourselves

 Duplicity

Are we alone
 why we put this question
 if we are not ready for
 a n s w e r

 We

Everyone can talk to each other
 by using mouth
 only chosen use a tounge of
 s u b c o n s c i o u s n e s s

Desert

 desert of feelings
place where our dreams
became a powerful weapons 
 
Hope

Hope, only a word
for the others
but everything for me


[Łukasz Gruszka, Węgorzewo 1998-99]

środa, 6 czerwca 2012

Win-win-win-win situation

No dobrze, to było zabawne a my się nieźle uśmialiśmy. To teraz Wam serio wyłożę co myślę o własnym dziele. "Twoja stara. Baśń" to parodia filmu i wszystkiego co z nim związane. Nawet recenzje są takie, jakie są - i nie chodzi o to, co tam w środku jest napisane, bo to prawda, że film jest grafomański, seksistowski, przesadzony, amatorski, itd. bo takim go napisałem a potem z rozwagą i rozmysłem psuliśmy wszystko. Trudno nie było, bo jak się robi fanstasy za 0 zł to na dzień dobry jest śmiesznie i kuriozalnie. Jest to tak zwana estetyka kiczu zamierzonego. Innych nie umiemy więc się nie silimy. Win.

Recenzje w mediach mainstreamowych cieszą mnie bardzo. Im gorsza tym bardziej - kto był na planie wie, że zdjęcia kończymy często okrzykiem: "Ooo, najgorzej! Zostaje". Trochę w tym wszystkim ZF Skurcz, trochę Monty Pythona, no i dużo Ayoya. "Robin Hood. Czwarta strzała" oraz "Baśń o ludziach stąd" Władysława Sikory to jak dla mnie czołówka polskiej komedii. Wymieszajcie, wymiksujcie, dodajcie Shebena,  najgorsze efekty 3D, smoka z pianki montażowej, stroje z worków z juty, z pół godziny nudy w środku (ale są ładne ujęcia - amatorka robiła, moja żona, ale ładnie - Irlandia wymiata też) ale potem da się oglądać, całość się klei. O ile trafi się na odpowiedniego widza. I tu z pomocą przychodzą recenzje - na film pójdzie ten, kto będzie chciał. Łatwo nie jest, bo film grają 4 kina w Polsce, ale chętnych nie brakuje. I dziwne trochę, ale ludzie się śmieją. Widocznie lubią. Film dostaje się jak dotąd na  każdy festiwal filmów niezależnych, zdobył nagrodę w Bełchatowie.Win.

"Twoja stara. Baśń" to szczery, amatorski projekt. Kosztował w sumie pewnie z 5 tysięcy złotych, nie oczekuję, że się zwróci choćby złotówka - to moja inwestycja w przyszłość. Tym filmem podnoszę jedynie rękę na lekcji, jak mnie pan nauczyciel weźmie do odpowiedzi to zobaczycie. A jak nie - i tak zrobimy TSB2. Zaprosiłem do przygody Grześka Halamę, mamy dużo więcej Przyjaciół niż rok temu, jeszcze większy dystans do siebie i 30 kg mniej. WIN KUŹWA :)

A, i koniecznie to obejrzyjcie:


ToSięWytnie.pl na premierze "Twojej starej. Baśni"   

 Jadę pisać TSB2. Win :)

wtorek, 5 czerwca 2012

"Nie idźcie na ten film" (przedruk z magazynu Łogo, 06/12)


W grafomańskiej, seksistowskiej i nieco nieobliczalnej komedii Łukasza Jedenastego reżysera gra scenarzysta i na odwrót. Piotr Szwedes, odtwórca głównej roli, gra Gniewka - syna mazurskiego rybaka - nie gra w tym filmie, gdyż chciał dostać za swoją rolę pieniądze, a te skończyły się ponoć 2 dni przed pierwszym dniem zdjęciowym.


Film zaczyna się od najgorszych parodii reklam jakie powstały i wydaje się, że powstały tylko po to, aby wkurzyć widza na dzień dobry. Niesmaczna tematyka (hemoroidy, seks, alkohol, hajs i przemoc) sprawiły, że musiałam wyprosić z kina swoją babcię, którą zabrałam do kina bo co z nią miałam zrobić? 

XV-wieczna Polska, mazurska wioska rybacka, a w niej Gniewko – niesforny obibok, któremu ciągle przytrafia się coś złego. Albo ucieka przed królewskim rycerzami, albo szuka kwiatu paproci dla czarodzieja, albo wychodzi za karczmę uprawiać seks z elficą. Młody nieudacznik zostaje oskarżony o zamordowanie dwóch rycerzy. Karą ma być "wyszukana egzekucja" i spalenie lokalnej wioski. Gniewko postanawia sam załatwić sprawę, a przy okazji dowiedzieć się czegoś na temat swojej przeszłości i tajemniczego znamienia na lewym przedramieniu.

W filmie "Heniek" dla odmiany tego nie było to mi się bardziej podobało. W ogóle najlepsze filmy offowe to kręcił Matwiejczyk dawno temu, ale nie dał rady, więc pewnie Szwedes, znany z niby kulinarnego show Gotuj ze Szwedenem, też nie da rady. W filmie Jedenastego zabrakło mi tego co było w "Heńku", tej szczerości, prostoty historii, no i aktorzy grają jak amatorzy.

Podróż bohatera to ciąg absurdalnych zdarzeń, które czerpią z podań, legend i – jak widać – bogatej wyobraźni twórcy. Na gościńcu chłopak spotyka Czerwonego Kapturka, Smoka Wawelskiego, Robina Hooda, piękną Zosieńkę, leśne stwory, Shakirę i dealera narkotyków, który specjalizuje się nie tylko w konopiach, ale też w zwierzęcych wydzielinach dobrych zawsze i na wszystko.  Na dokładkę dialogi o wyrywaniu i obracaniu dupeczek. Wszystko w atmosferze kuriozalnego humoru, który polega na obśmiewaniu srania i sikania w środku lasu i gwałtu jako gry wstępnej w relacji smoka-wegetarianina i pewnej szlachcianki.

W filmie "Rambo" dla odmiany było wszystko a nawet więcej. A w filmie "Obywatel Kane" z kolei nie grała Angelina Jolie, czyli tak samo źle jak u Jedenastego.

Słynny reżyser filmów "Testosteron" i "Lejdis" tak zareagował na zaproszenie na seans:

 
Nie wiadomo czy reżyser "Twojej starej" wysłuchał dobrej rady starszego kolegi ale trzymamy kciuki za pana Andrzeja, żeby mecz zobaczył chociaż w jakiejś knajpie.

Podsumowując: nie idźcie na ten film, ja byłam, poszłam i po filmie wyszłam, nie mniej jednak daję ekipie kredyt zaufania, bo jestem hojna z urzędu. Łukasz Figielski kręci podobno 2 część, czyli film odniósł sukces przed premierą - być może ma to związek z nagrodą na festiwalu Nakręceni w Bełchatowie, nie wiadomo. czekam na drugą część na temat której napiszę jeszcze bardziej zajebistą reckę, ohh yea, aż mi pójdzie "Krew z nosa".

Joanna Figielska
magazyn Łogo

cytaty kursywą :D