środa, 18 stycznia 2012

Muzyczni imbecyle

Czasem "chodzę se po necie", ot bez celu konkretnego, z nadzieją, że natknę się na nowy, nieodkryty MEM. I będę sławny jak inni sławni odkrywcy słynnych memów... na przykład... e, jakoś zapomniałem jak się nazywali.

Natrafiam czasem na perełki, czasem na coś, czego nie da się oglądać nie wysmarowawszy się kilogramem borsuczego łoju. I tylko czasem krew mnie zalewa. I właśnie jest ten czas.

Mamy tu bowiem filmik wrzucony przez 11-latka opisany jako "Najgłupsza piosenka świata". Tytuł, jak to mówi dzisiejsza niewychowana młodzież, przechuj. Klikam i - jest dobrze - Kyle z South Parku.

I nagle leci zajebista nuta (znów udaję młodzież, elo), coś jakby lata trzydzieste, jakby swing, oczywiście puszczony na szybszych obrotach (ja się tak bawiłem ale w drugą stronę - zwalniałem obroty gramofonu, żeby dźwięk był bardziej mroczny). Po chwili udało mi się odnaleźć oryginał.

Kompozycja świetna, aranż - też, wykonanie - mistrzowskie. Utwór pochodzi z wydanej w 1994 w Kanadzie przez artystę Raffi'ego płyty "Banana phone", będącej zbiorem piosenek dla dzieci. Tekst jest głupi i prosty, bo chodzi tu o umuzykalnienie dzieciaków.

Ale skąd ma o tym wiedzieć 11-letni młody człowiek, którego nikt muzycznie nie edukuje, bo "po co to komu"? Wychowuje się muzycznie na Justynie Biebirze, Brytfance z Pears, Pannie Ryjannie, Lejdi Kace, Tomaszu Nieciku, a z ostrzejszego metalu to Doda (nie, kuźwa, Odejmie) i Wideło.

Nielicznym szkołom, w których uczy się przedmiotu nazwanego "muzyka" od razu wyjaśniam, że mogą spokojnie zwalniać uczniów z tej lekcji do domów. Może w domu, w radio, w telewizji, zza ściany usłyszą przypadkiem kawałek dobrej muzyki, która ich zainspiruje do odkrywania wspaniałości muzycznego świata.

Z tego co wiem od Alka - mojego siostrzeńca, który jeszcze niedawno przerabiał wiązankę podstawówka + gimnazjum - na muzyce pojęcia "rytmu" uczono dzieciaki w teorii, a potem pani zrobiła im kartkówkę.

Pozamiatane.

6 komentarzy:

  1. Ja cenię sobie tę wersję: http://www.youtube.com/watch?v=X1WmQNrmsVs&feature=fvst

    A jeśli chodzi o przedmiot zwany muzyką to będzie mi się on odwiecznie kojarzył z przepisywaniem nutek do zeszytu w pięciolinię. Nutek, których nie znam bo je tylko przepisywałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też przepisywałem, a jak. No i jeszcze śpiewaliśmy "Warszawskie dzieci" (w małej mieścinie na Mazurach;) i inne patriotyczne badziewie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta piosenka JEST głupia. Ale tak wpada w ucho, że biedny 11-latek aż musiał ją na jutuba wrzucić. Znaczy jednak jakieś muzyczne ucho wewnętrzne posiada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Narenika, obyś miała rację. Oby nie zostało mu już na zawsze takie podejście do muzyki, że jedna jest głupia, a druga fajna (ta z radia Eska) - muzyka jest jedna:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sheben, ale wiesz, że to działa również w drugą stronę? Zaciekli muzykofile z założenia odrzucaja wszystko, co lekkie, skoczne i do tańca, jako... głupie (chociaż może używają bardziej skomplikowanych słów). Dla mnie to raczej kwestia osobistej kultury, której nie uczą na lekcjach muzyki, ale przede wszystkim w domu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rodzice, rodzice, tu nie ma wątpliwości. Co do braku szacunku do muzyki skocznej to też taki byłem, jeszcze z 6-7 lat temu. Ale oczy (a raczej uszy) otworzyły mi się po tym, jak "odkryłem" muzykę Depeche Mode. Do tej pory art rock, takie klimaty. Muzyka jest jedna. Lubię skakać przy LMFAO czy Skrillexie, napitalać jak debil na "air guitar" przy Nirvanie, wyć jak głupi przy Mars Volcie, ryczeć przy Rogerze Watersie, bawić się w remizie przy Tomaszu Nieciku.

    OdpowiedzUsuń