piątek, 27 stycznia 2012

Smutny los Leokadii


Całkiem niedawno koleżanka kolegi nazwała swojego dzieciara mniej więcej tak: Edmund Dzierżykraj. Albo Edgar. Ale też jakoś tak dziwnie, prawdopodobnie piętnując go na całe życie.

Na myśl przychodzi mi historia dwóch sióstr z Tczewa, pięknych dziewczyn, z których młodsza miała na imię Ania, a starsza - Leokadia. Tak, rodzice dali jej Leokadia, bo ładnie, bo po babci. Szkoda słów.

Zdrobnieniem od Leokadia jest Lodzia - więc powstała rymowanka "Lodzia zrób mi lodzia!", która przylgnęła do niej na czasy podstawówki i liceum. Nieszczęśliwa, niepewna, wyszydzana, odrzucona, traktowana jak odmieniec, dziwak - bo ma takie dziwne imię, na pewno lubi obciągać kutasa. Dzieciaki bywają bezmyślnie okrutne.

Przez poczucie zagrożenia, brak wsparcia wśród rówieśników szukała innych wrażeń. Równie "dziwni chłopcy", alkohol, narkotyki, seks, ciąża, dziecko... Miał był ślub ale pan młody został po detoksie na odwyku.

Tymczasem Ania spokojnie przeszła przez podstawówkę i liceum - z uwagi na niekorzystne dla niej warunki ("dziwna" siostra) wysłano ją do innego miasta, do internatu. W czasie studiów zaczęła dorabiać jako fotomodelka, okazało się, że jest piękna. Wkrótce zaczęła jeździć po całym świecie na sesje fotograficzne, "kosić hajs", robić karierę, żyć.

Leokadia pracuje w sklepie z butami, utrzymuje dwójkę dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz